Antykoncepcja bez recepty i aborcja - wyprawa po złote runo?

Monday, January 19, 2015 블로그 Share


Komentarz Kobiet w Sieci i Women Help Women w sprawie debaty na temat antykoncepcji awaryjnej bez recepty i klauzuli sumienia.

siosio

Klauzula sumienia, o której ostatnio głośno w kontekście odmowy dostępu do antykoncepcji i aborcji,  ma swoje korzenie w pacyfizmie i antymilitaryzmie. W czasach konfliktów zbrojnych i wojen, tak zwani obdżektorzy odmawiali służby wojskowej, jako wyraz sprzeciwu wobec przemocy. W odniesieniu do służby zdrowotnej klauzula sumienia wydaje się jednak pomieszaniem porządków. Służba zdrowia ma w Polsce monopol na większość środków antykoncepcyjnych, bo większość z nich wydawane jest na receptę. Lekarze i farmaceuci mają więc władzę nad rzędem dusz, a mówiąc ściślej władze nad macicami i żeńską częścią społeczeństwa. Wykorzystywanie klauzuli sumienia nie jest indywidualnym przywilejem, wyrazem wolności, lecz zwykłą arogancją i paternalizmem, podbudowanymi wybiórczą moralnością. Prowadzi wprost do cierpienia innych i uszczerbku na ich zdrowiu, a to z kolei jest pogwałceniem podstawowej etyki medycznej. Dlatego też wiele osób z ruchu pro-choice nazywa tę klauzulę haniebnym nieposłuszeństwem.

willie parker

A co tak naprawdę dzieje się, gdy odmawia się świadczenia usług lub utrudnia dostęp do nich, wymagając na przykład recepty? Kobiety uprzywilejowane – mają opcje. Mogą znaleźć innego lekarza, pojechać do innej miejscowości. Kobiety bez tych przywilejów, kobiety niezamożne – mają dzieci, niekoniecznie chciane.

Od lat jesteśmy powiernicami kobiet potrzebujących antykoncepcji i aborcji. Nasza praca polega na dostarczaniu informacje (obiektywnych i opartych na badaniach naukowych) oraz niezbędnych usług. Z naszej perspektywy rozmowa o braku dostępu do antykoncepcji po stosunku zahacza również o inne środki antykoncepcyjne oraz tabletki aborcyjne. Z dwóch powodów. Po pierwsze: antykoncepcja i aborcja nie stoją w jakieś metafizycznej kolizji lub moralnej hierarchii, gdzie kalendarzyk małżeński króluje niczym anioł mężny. Dopóki kobiety uprawiają seks z mężczyznami, dopóty zapotrzebowanie na środki antykoncepcyjne i aborcję będą powszechne. Mimo to wielu ideologów stara się ustawić środki antykoncepcyjne nie w skali Pearla (skuteczności), lecz w skali moralnej. Pomiędzy środkami antykoncepcyjnymi jak pigułki czy prezerwatywy, antykoncepcją po stosunku, a aborcją orane są szerokie, puste pasy niczym granice państw za czasów zimnej wojny. Przypominać mają o moralnej gradacji, co wolno, a czego Matka-Polka lub dobrze prowadząca się niewiasta stosować nie powinna. Linie demarkacyjne mają być wyraźne. Samozwańczy strażnicy moralności linii tych zaciekle pilnują, ustawiając spirale, globulki, tabletki po stosunku i aborcję w kolejnych kręgach (nie)przyzwoitości rodem z piekła Dantego. Tymczasem to tylko pozór. Cała ta zawiła etyczna konstrukcja to bańka mydlana w obliczu codziennych doświadczeń kobiet. To one muszą użerać się z lekarzami, którzy spirali „nieródkom” nie wsadzą, polegać na widzimisię ginekologów, doświadczać niechcianych ciąż i dokonywać często dramatycznych wyborów. Większość kobiet będzie mieć styczność z wieloma metodami antykoncepcji, o różnej skuteczności, jak i z aborcją. Ich doświadczenia są bardzo różnorodne i płynne, sytuacje wielowymiarowe. Kobieta ma przeciętnie 450 owulacji w życiu, jest płodna szmat czasu – około 40 lat z rzędu. To są prawdziwe kobiety z krwi i kości, a nie figury retoryczne zapisane w moralitetach. To nasze siostry, matki, sąsiadki. My jesteśmy tymi kobietami. Nasze potrzeby i historie są rzeczywiste, nasze „wpadki” są bardzo realne. Nasze zachowania i reakcje są nie tylko racjonalne, ale również odpowiedzialne i moralne.

Po drugie: wiele środków (tabletki po stosunku, tabletki antykoncepcyjne, tabletki aborcyjne) mogę być użyte bezpiecznie przez kobiety bez nadzoru lekarza lub recepty, pod warunkiem, że wiedzą jak i kiedy je stosować. W Holandii, Francji, USA, Wielkiej Brytanii i wielu innych krajach tabletkę po stosunku kupuje się w drogeriach! Im wcześniej przyjęta, tym bardziej skuteczna. Każda kobieta aktywna seksualnie powinna mieć taką tabletkę w apteczce domowej, na wszelki wypadek.

Z gabinetów lekarskich, z aptek, z ambon i z podium sejmowego, z trybun na politycznych wiecach, z katedr (!) na uniwersytetach medycznych dudnią niepoparte naukowo bzdury.  Brednie, bajery, pic na wodę. Fakty są znane i bardzo dobrze dowiedzione. Brak dostępu do antykoncepcji i aborcji ma tylko jeden skutek – pozycja społeczna kobiet ich perspektywy są zredukowane. Ograniczanie dostępu do środków jednoznacznie prowadzi do zagrożeń dla życia i zdrowia kobiet. W Polsce wykonuje się więcej aborcji niż w wielu innych krajach w Europie. Faktem jest również, że aborcja farmakologiczna przeprowadzana wedle zaleceń jest bardzo bezpiecznym zabiegiem. Kobiety mogą wziąć tabletki aborcyjne same w domu bezpiecznie, przynajmniej do 9 tygodnia. Nie tylko mogą, ale często wolą. Antykoncepcja po stosunku jest bezpieczna i może być stosowana wiele razy. Potrzeba recepty, po którą trzeba gonić najpierw na złamanie karku do lekarza, który ją przepisze, a potem biegiem do aptekarza, co tę receptę łaskawie zrealizuje – w nadziei, że ani jednemu ani drugiemu akurat sumienie nie będzie zabraniać – to kompletna granda. Chodzenie do lekarza na nieustanne "sprawdzanie hormonów" przed ponownym przepisaniem pigułki to ściema. Kobieta powinna mieć informacje o przeciwskazaniach do użycia pigułki antykoncepcyjnej (jest tych przeciwskazań mało, ale są), i przede wszystkim obserwować własne ciało, czy wszystko przebiega jak powinno. Lekarz i rząd powinien wspierać kobietę, nie zaś kłaść się Rejtanem na drodze do łatwiejszego dostępu. Za tymi twierdzeniami nie stoją niszowe dowody spreparowane w jakimś podrzędnym instytucie, to fakty oparte na gigantycznych porównawczych przeglądach Światowej Organizacji Zdrowia. Międzynarodowe agencje zajmujące się prawami człowieka i instytuty naukowe są zgodne – aborcja i antykoncepcja są bezpieczne i kobiety powinny mieć do niej bardzo łatwy dostęp. Koniec, kropka. Fakt. Amen.

Tymczasem baby sobie jakoś radzą. Jak zawsze. Na forum Kobiet w Sieci dzielą się doświadczeniami, uzyskują informacje. Tabletki antykoncepcyjne, tabletki po stosunku i tabletki aborcyjne zdobywają przez Internet, na przykład ze strony fundacji womenhelp.org prowadzonej przez aktywistki i lekarzy z zagranicy. A potem przekazują dalej, dzielą się wiedzą i zdobyczami, choćby pocztą pantoflową. Znużone, zniechęcone i wkurzone na chocholi taniec polityków, kaznodziei, lekarzy i farmaceutów i ich kompletny, wieloletni już brak kontaktu z rzeczywistością i realnymi potrzebami kobiet, biorą sprawy we własne ręce.

Kobiety, które do nas, Kobiet w Sieci, trafiają często skarzą się na ginekologów z powodu nieinformowania ich o dostępnych metodach antykoncepcji czy nie wystawieniu recepty na antykoncepcję awaryjną, nie mówiąc już o metodach aborcji. Skarżą się, że na pytanie o  implanty lekarze odpowiadają, że nie wiedzą skąd je wziąć. Spirala według wielu lekarzy nie jest możliwa do założenia w przychodni państwowej (bo podobno nie ma warunków septycznych), ale możliwa do założenia w warunkach prywatnej praktyki za odpowiednio wysoką dopłatą. Czy kobiety nasze wiedzą, że aby założyć spiralę i skorzystać z refundacji NFZ należy położyć się do szpitala? Lub że gabinet w przychodni musi być rzekomo specjalnie do tego celu przygotowany? Zastanawiające jest również to, że ten sam lekarz, który ma problem z założeniem wkładki w przychodzi przyszpitalnej, nie ma obiekcji w swoim prywatnym gabinecie biorąc za to minimum kilka stów. Czy wtedy już nie dba o nasze zdrowie? Czy może dba bardziej? Jak to rozumieć?

Wielokrotnie też kobiety mówią nam o odmowie wystawienia recepty na tabletki „po stosunku”. Mamy tylko 72 godziny na jej przyjęcie, wydaje się to dużo. Aby ta metoda zapobiegania ciąży była skuteczna musi być wzięta jak najprędzej. Czy nasze jajniki na nas poczekają? W życiu. One lubią nam robić psikusa i jajeczkować wtedy, gdy mamy największy stres, a to jest w trakcie pogoni za lekarzem. To jak wyprawa po złote runo, trzeba się nabiegać, żeby swój papierek z podpisem dostać. Pół biedy, gdy zdążymy i nie damy się jajnikom. Dramat rozpoczyna się, gdy jednak nie zdążymy wygrać z własnym organizmem i pomimo wpasowania się w przepisowe 72h jednak zajdziemy w ciążę. W ulotce tabletki „po stosunku” napisane jest, że okres może pojawić się z opóźnieniem, to sobie czekamy. No przecież napisali… i tak sobie czekamy i czekamy aż zaczynamy czuć się nieco dziwnie. Piersi jakieś większe, ciało jakby bardziej opuchnięte. Nagle okazuje się, że to ciąża. Jesteśmy wściekłe, mamy pretensje do całego świata, do siebie, że poszło nie tak jak chciałyśmy. Idziemy na wizytę do lekarza zapytać o możliwości, a człowiek, któremu ufamy, który zna nasze intymne sekrety, to zagorzały katolik i wylewa na nas całą gorycz swojego życia. Jedzie sobie po nas jak po łysych kobyłach. A my, co? Ze wstydu i strachu cichaczem wychodzimy z jego gabinetu mówiąc, że to nie tak jak się wydaje. I co dalej? Kobieta bierze się za robotę, szuka informacji, grzebie w pamięci, bo coś gdzieś mówili o jakimś leku. Wujek google się przydaje, i jest… dociera do nas na forum, na stronę Kobiet w Sieci, czy na stronę Women Help Women. Dzwonią i pytają, a czy to jest naprawdę możliwe? A czy mnie nikt do więzienia nie wsadzą? No nie wsadzą, kobieta może sobie wygrzebać nawet wieszakiem ciążę, taką, która poza jej organizmem nie może żyć samodzielnie (tj,  do jakiegoś 22-24 tygodnia) i prawnie nic jej nie grozi. Byle wszystko sama zrobiła. Dlatego informujemy, że jeśli chcesz wywołać poronienie, zrób to bezpiecznie we wczesnej ciąży.  Dostaniesz zestaw leków odpowiednich do tego celu oraz informacje. Nikt cię nie oszuka, masz kontakt z wyszkolonym personelem, który odpowie na każde pytanie. Do tego jesteśmy my, które same wiemy na temat aborcji wiele. Nasza opieka nad kobietą nie kończy się zaraz po aborcji, jesteśmy z nią aż do pierwszej miesiączki po. Rozmawiamy o wyborze antykoncepcji, nawet kalendarzyk małżeński (uczymy jak go prowadzić rzetelnie). Kobieta ma się czuć komfortowo z tym, co się z jej ciałem dzieje. To ona sama wie, co dla jej najlepsze. My ich słuchamy, słuchamy tak jakbyśmy same chciały być wysłuchane. To kobieta jest dla nas najważniejsza, jej życie, jej przyszłość, jej marzenia.

 

Justyna Wydrzyńska - Kobiety w Sieci

Kinga Jelinska - Women Help Women